sobota, 5 maja 2012

001.

Oczami Miley Cyrus












''Spędzałam całe tygodnie z książką, przed komputerem bądź beznadziejnie drepcząc po ulicach. Nie pragnęłam, nie wspominałam. Żyłam bo żyłam. Zmieniałam się w kogoś kim tak bardzo nie chciałam się stać. Kiedy nadchodzi rozpacz, niepojęta i wszechogarniająca, życie staje się bezużyteczną rzeczą, pozbawioną istotnego sensu panującego nad całością. Ja nie oczekiwałam wiele.Chciałam zapomnieć. Pragnęłam przestać cokolwiek odczuwać. Marzyłam o odsunięciu się w nicość. To uczucie które rozpierdala cię od środka, w momencie gdy zdajesz sobie sprawę, że nie masz już nic. Chcesz krzyczeć a milczysz, lecz to nie znaczy, że nie masz nic do powiedzenia. Milczysz bo nic nie zobrazuje, nie opisze, nie wyrazi tego co czujesz.''


Z każdym kolejnym przeczytanym słowem, czułam się coraz bardziej bezradna. Te słowa płyną prostą z serca, z serca które już dawno zamkneło się dla każdego. Nawet dla mnie. Nie mam do niej za to żalu, a do samej siebie. Może i byłam wtedy przy niej, ale tylko ciałem. Duchem byłam gdzie indziej, obwiniałam ją za to, zamiast ją wspierać. Może dalej to robiłam? Nie jestem pewna, kocham ją i zawsze tak już będzie, ale taka mała cząstka mnie już zawsze będzie ją nienawidzić. Źle się z tym czuje, ale wiem że ona coś ukrywa. Coś co zjada ją od środka, tajemnica która nigdy niepowinna wyjść najaw. Ale też i poczucie winy, czuje to. Widać to w jej oczach, jedynie w oczach. Dobrze to wszystko ukrywa, jest naprawde dobrą aktorką. Ale oczy zawsze ją zdradzą, w nich widać wszystko. Każdą nieprzespaną noc, poczucie winy, ból... Choć uśmiech na twarzy, to w sercu jednak ból.

  Teraz gdy tak myśle, zdaje sobie sprawe że ja też się zmieniłam. Przeszłość sprawia że niepotrafie szczerze powiedzieć ''Jestem szczęśliwa'' , bo wcale nie jestem. Mam wszystko czego pragnie każdy normalny człowiek, rodzine, pieniądze,popularność,przyjaciół i przystojnego chłopaka. Ale czegoś bardzo ważnego mi brakuje, a mianowicie leków dzięki którym stare rany się zagoją. Mineło dużo czasu od tego wszystkiego, ale dalej to wszystko pamiętam, tak jakby było to wczoraj. Rany wcale się nie zagoiły, a wręcz powiększyły. Staram się być dawną mną, którą poczęści jestem. Ale mimo wszystko ta druga częśc mnie daje po sobie znać, i to zdecydowanie za często. Kiedyś nawet słowo ''okno'' sprawiało że się śmiałam, kochałam się śmiać. Teraz robie to tak rzadko, że gdyby ktoś mi powiedział to pare lat temu, to poprostu bym go wyśmiała i wysłała do psychiatryka.  Zmieniłam się, zawsze wiedziałam że tak będzie. Ale nigdy nie sądziłam że aż tak bardzo.

  Spojrzałam na wielkie dębowe drzwi prowadzące do łazienki w których znikneła moja przyjaciółka ponad pół godziny temu. Patrzyłam się tak na nie przez chwile aż wkońcu westchnełam. Wstałam z łóżka i delikatnie odłożyłam jej pamiętnik na miejsce, tak aby nieskapneła się że go czytałam.Znudzona nie wiedząc co robić włączyłam radio na cały regulator, a potem rzuciłam się spowrotem na łóżko. Leciała właśnie  piosenka Megan and Liz "Are You Happy Now?" ,która jeszcze bardziej mnie dobiła. Przymknełam  powieki i otworzyłam je dopiero kiedy usłyszałam otwierane dzwi. Ujrzałam w nich Selene, miała na sobie to. Uśmiechneła się delikatnie do mnie co oczywiście odwzajemniłam. Podeszła do swoich walizek i wyciągneła z niej kosmetyczke, a potem udała się w kierunku lustra. Umalowała się i uczesała.Schowała kosmetyczke spowrotem do walizki i zamkeneła ją. Wzieła jeszcze swoją torebke i już  była gotowa.
-Dobra, możemy juz jechać.-Powiedziała cicho.





Oczami Seleny Gomez








Miałam już dość, leciałam do LA po to by odpocząć, a nie słuchać kłótni mojej przyjaciółki z jej siostrą. Dopiero co weszłyśmy do samolotu a te debilki już zaczęły wojnę o to kto usiądzie przy oknie. Zrezygnowana usiadłam przy mamie tych debilek i wsadziłam słuchawki do uszu. Włączyłam jakąś piosenkę i czekałam aż w końcu wystartujemy. Po jakimś czasie te dwie idiotki się uspokoiły i wystartowaliśmy. Czekał nas długi i bardzo męczący lot, jednak trochę się leci z Australii do USA. Tak się nudziłam że wyciągnęłam mój pamiętnik i zaczęłam zapisywać moje kolejne bezsensowne przemyślenia.

‘’Prawdziwy ból nie objawia się we łzach, lecz w milczeniu. Gdyby wszystkie góry były książkami, wszystkie jeziora atramentem, wszystkie drzewa piórami, to nie wystarczyłyby one jeszcze do opisania całego mojego bólu. Jest taka chwila w życiu, kiedy nie okazuje się już bólu. Wrażliwość znika a pojawi się skorupa dzięki której nikt nie może zobaczyć tego co czujemy. Boimy  się otworzyć, bo jeśli nas nie zrozumieją , to nie wyobrażamy sobie reszty swojego życia. Bezpieczniej jest pozostawać w sferze marzeń, niż ryzykować kolejnym bólem.’’

Zamknęłam zeszyt i schowałam go do torebki. Podgłośniłam piosenke Donkeyboy- City boy i nie wiem nawet kiedy, zasnęłam.

Hotel w którym miałam mieszkać przez ten miesiąc był jednym z najbogatszych w całym Los Angeles.  Nazywał się Langham Huntington. Był on bogato ozdobiony i utrzymywany w bardzo ciepłych barwach. Moja sypialnia była nawet ładna, ale mimo tego nie robiła na mnie wrażenia, tak samo jak i cały ten hotel. Byłam już przyzwyczajona do bogactwa, matka dobrze zarabia a doliczyć do tego jeszcze kasę ojca, to wychodzi całkiem spora sumka. Gdy się rozpakowałam , Miley przyszła do mnie i wyciągnęła mnie na miasto.  Chodziłyśmy tak i zwiedzałyśmy, kiedy przykuło mój wzrok pewne ogłoszenie.
                                                                                         ***
Nareszcie!  Udało się! W końcu dodałam ten rozdział, jak ja się nad nim namęczyłam. Wiem że krótki i nudny ale następny będzie lepszy. Musze kończyć bo ojciec mnie tu gdzieś ciągnie. Dozobaczenia!